Fear Factor - Nieustraszeni

Finał „Fear Factor – Nieustraszonych”

Wczoraj w Polsacie zakończyła się emisja pierwszej polskiej edycji programu „Fear Factor – Nieustraszeni”. Zwycięzcą został 29-letni Artur Lewandowski z Krakowa. W nagrodę otrzymał 50 tysięcy złotych. Artur pracuje w urzędzie miasta jako informatyk. Uprawia łucznictwo, boks, nurkowanie, jeździ na rowerze. Jest zawzięty i ambitny. W ostatnim odcinku pokonał Marcina Jóźkiewicza i Annę Liszkiewicz. Dopiero teraz, po wyemitowaniu ostatniego odcinka programu, może opowiedzieć o zwycięstwie.

-Jak się czuje zwycięzca „Nieustraszonych”?
-Nie mogłem doczekać się dnia, kiedy opowiem o tym światu. Pół roku musiałem ukrywać wynik.

-Co robiłeś w tym czasie?
-Wiodłem normalne życie – rodzina i praca. A w weekendy zajmowałem się fotografią i sportem.

-Rodzina, czyli…
-Żona Magdalena. Na razie jesteśmy we dwójkę. Dużo podróżujemy.

-Co skłoniło cię do udziału w „Nieustraszonych”?
-Zadecydowała żona, a żonie się nie odmawia.

-Przez cały czas byłeś nieustraszony?
-Tylko głupcy się nie boją. Bałem się jedzenia świństw. Nie wiem, czy zapanowałbym nad odruchem wymiotnym. Czułem też respekt przed wysokością.

-Miałeś jakąś strategię?
-Przy każdym zadaniu starałem się myśleć, nie robić niczego na wariata. Są dwa powiedzenia: „Szczęście sprzyja lepszym” i „Szczęściu trzeba pomóc”. W moim przypadku podziałały oba. Otuchy dodał mi SMS od brata. Napisał, że kiedyś byłem tym najszybszym plemnikiem, więc dam sobie radę.

-Co zrobisz z wygraną?
-Wezmę Magdę na wakacje. Ponurkujemy w ciepłych wodach. Myślimy też o domku za miastem.

[Agnieszka Kulawiak, Super Express / fot. Mirosław Noworyta]

Poprzedni artykułNastępny artykuł