Wyprawa Robinson 2004

„Wyprawa Robinson” – odcinek 10

9 kobiet i 9 mężczyzn wyruszyło w daleką podróż, w nieznane. Wszyscy pochodzą z różnych regionów Polski, są przedstawicielami odmiennych zawodów, znajdują się w różnym wieku. Każdego z nich przywiodła ciekawość, chęć zobaczenia innego kawałka świata i pragnienie wygranej. Pozostawieni na malajskich wyspach, muszą zrobić wszystko, by przetrwać. 18 rozbitków, 55 dni, 100 tysięcy złotych i tylko jeden zwycięzca…

Dzień 20, 4 lipca 2004

Dwudziestego dnia Żółtych (zawodników z drużyny południowej) budzi stukanie. To Wincenty zabrał się ostro do pracy. Żółci mają go chyba za pracusia, ale jemu to nie przeszkadza. Podziwiają dzieła jego rąk, talerze, kubki, chochelki. Agnieszka jest zachwycona pomysłem zrobienia kuszy, marzy jej się wielka ryba. Wincenty wkupił się w łaski grupy. Najlepiej dogaduje się z Lidką, może spowodowane jest to zbliżonym wiekiem – oboje są dużo starsi od pozostałych zawodników. Janosik śmieje się, że Lidka jest za stara dla niego, a pozostałe dziewczyny nie są w jego typie. Wincenty zwierza się przy obiedzie, że miał obawy czy drużyna go zaakceptuje i w związku z tym przygotował plan awaryjny. Postanowił zbudować sobie własne gospodarstwo kilka metrów od nich i prowadzić życie samotnika. Żółci są oburzeni, jak mógł tak pomyśleć. Kuba próbuje dociec, jaka była pozycja Wincentego w drużynie Zielonych. Janosik mówi, że wszyscy przychodzili do niego radzić się, zanim coś zrobili. Z jego słów wynika również, że wszystko robił dla swojej grupy tak samo, jak teraz dla nich. Kuba stwierdza, że Janosik nie był przywódcą, tylko mężem opatrzności.

U Zielonych od rana trwają rozmowy o seksie. Panom powoli zaczyna brakować tej przyjemności, próbują sobie ulżyć rozmawiając o kobietach. Każdy z nich zostawił w Polsce żonę lub dziewczynę, którą kocha i o której marzy każdej nocy przed zaśnięciem, a czasem i we śnie. Nastawili się przed wyjazdem na długi czas abstynencji, ale nie są sami na tej wyspie. Chociaż Kasia i Patrycja, jak twierdzą panowie, nie są w ich typie, to przecież opalone, kobiece ciała działają na nich pobudzająco. Witold żartuje, że jako Włoch musi jeszcze częściej niż Polacy uprawiać seks, więc chyba będzie musiał się skompromitować i skoczyć na którąś z pań. Cała ta rozmowa toczy się z Jarkiem przy szachach. Witold podsumowuje dyskusję mówiąc, że na seks to nie ma tu jednak warunków, bo w dzień gorąco, w nocy zimno, komary gryzą i nie ma muzyki.

Na Rapang brzegiem morza spaceruje para. To Magda i Marcin. Chociaż ciągle się kłócą, to wrogie nastroje szybko im mijają i potrafią wówczas spokojnie porozmawiać. Magda zmieniła się od wyjazdu Gosi. Integruje się z grupą, wzięła się do pracy – tak uważają Marcin i Kuba. Agnieszka twierdzi, że Magda jest wciąż taka sama, tylko teraz jest samotna. Lidka mówi, że Gosia zapomniała już o Magdzie. Tu były przyjaciółkami, ale w Polsce to się nie uda. Lidka dużo w życiu przeszła i wie, że takie przyjaźnie są krótkotrwałe. Magda jest oburzona, że Lidka ocenia przyjaźń jej i Gosi. Mówi grupie, że bardziej ufa Gosi, niż im, bo na niej się nie zawiodła. Żółci uważają, że Magda zapracowała sobie na eliminację. Magda płacze. Nie ma Gosi, nie ma przed kim się wyżalić. Płaczącą dziewczynę pociesza Marcin.

Dzień 21, 5 lipca 2004

Kolejnego dnia Igor wciąż jest samotny na Tengah. Zastanawia się, co mógłby zrobić dla swojej nowej drużyny. Chciałby, żeby go polubili, zauważyli, pragnie być ważną osobą. Patrycja pyta go, do której grupy chciałby trafić, gdyby program miał się zacząć jeszcze raz. Igor twierdzi, że do Zielonych. W drużynie południowej są osoby, z którymi spędził o trzy tygodnie za długo. Nawet początkowe porażki Zielonych go nie odstraszają. Gdyby z nimi był od pierwszego dnia gry, miałby pomysły na inną taktykę podczas konkurencji i może wygraliby wszystkie. Kasia i Patrycja rozmawiają o Igorze. Kasia go lubi, ale uważa, że jest zbyt pewny siebie i wybuchowy. Nie wiadomo, czego się można po nim spodziewać. Igor w tym czasie łowi ryby, dołącza do niego Jarek. Wracają z dość obfitym łupem. Igor jest z siebie zadowolony, Zieloni chwalą go. Czas wyruszyć na spotkanie z Hubertem. Przed konkurencją drużyna chce rytualnie pożegnać kozę. Niestety, gdy Tomek wchodzi do zagrody, koza ucieka. Próbują ją łapać, ale nadaremnie. Koza znika w dżungli.

Walka o nietykalność

Obie grupy stawiają się w zmienionym składzie. Igor i Wincenty nie odróżniają się w swoich nowych koszulkach, ale czy drużyny zaufają im i wystawią swoich nowych zawodników w konkurencji? Hubert mówi, że ta gra wymagać będzie dużej ilości energii. Dlatego w nagrodę zwycięska drużyna oprócz nietykalności zdobędzie również hamburgery. Przed uczestnikami konkurencja polegająca na przeciąganiu 35-metrowej liny. Hubert chce, żeby zawodnicy wybrali z każdej grupy dwie panie i jednego mężczyznę. Z Zielonych startują Kasia, Patrycja i Tomek. Na przeciw nich stają Lidka, Agnieszka i Marcin. Do pleców specjalnymi uprzężami mają przypięte liny. Pomiędzy zawodnikami, w ziemię, wbite są drążki. Wygrywa ta drużyna, która pierwsza wyciągnie cztery drążki i odrzuci je poza obramowanie pola walki. Żeby dostać się do drążków, zawodnik musi podejść kilka kroków, ale do liny, którą ciągnie za sobą, jest przyczepiony przeciwnik. Jeżeli jednemu z zawodników udaje się ruszyć do przodu, to jego rywal musi się cofnąć i oddalić od drążków. Trzeba dużo siły, żeby przeciągnąć linę. Najlepiej radzi sobie Tomek. Już dwa drążki leżą odrzucone na piasku. To mordercza walka. Dziewczyny stoją praktycznie w miejscu, aż piszczą z wysiłku. Patrycja napina mięśnie, ale nie jest w stanie przeciągnąć Agnieszki. Kasia narzeka, że już nie wytrzyma, ale nie popuszcza Lidce ani o centymetr. Kapie pot, ręce mdleją z wysiłku. Kto pierwszy osłabnie? Tomek nie może słuchać jęków dziewczyn. Szarpie linę i wyciąga dwa ostatnie drążki prawie równocześnie. Zieloni wygrywają! Żółci są zdruzgotani, Marcin siedzi załamany. Igor cieszy się z Zielonymi, skacze. Czyżby już zapomniał, że jeszcze kilka dni temu był zawodnikiem drużyny południowej? Wszyscy są bardzo zmęczeni. Bolą ich ręce i plecy. Nawet Patrycja, która nigdy nie narzeka, przyznaje, że ta gra ją wykończyła. Uczestnicy zasłużyli na hamburgery. Hubert, wręczając symbol nietykalności, przypomina, że jest to jedna z ostatnich gier, w której zawodnicy grali drużynowo. Już niedługo czekają ich indywidualne rozgrywki. Zieloni dzielą się hamburgerami z drużyną południową. Po powrocie na wyspę, Jarek staje z Tomkiem do zapasów w wodzie. Wszyscy są zadowoleni. Żartują, bawią się. Podczas tej konkurencji wybór był trafny. Chłopcy zgodnie przyznają, że Tomek jest najsilniejszy. Witold jest szczęśliwy, że Zieloni wygrali bez pomocy Igora. Igor siedzi zawiedziony, że nie mógł się wykazać.

Na wyspie Żółtych Wincenty kończy robić nowe kubki. Dosiada się do niego Magda. Janosik mówi, że może sobie wybrać naczynie jako pierwsza. Magda pyta o dziwne plamki na ręce Wincentego. Janosik opowiada, że powstały one podczas pracy w kopalni, na skutek wybuchu rury ze sprężonym powietrzem. Drobinki węgla powbijały mu się w twarz i ręce. Magda mówi, że Wincenty jest twardym facetem. On protestuje. Zdarza mu się płakać, wzruszać. Magdzie się to podoba. Prawdziwy mężczyzna powinien być silny, ale i mieć uczucia. Porównuje go do Igora. On też z jednej strony jest twardym gościem, a mięknie w momencie, kiedy mówi o dziecku. Agnieszka i Lidka wyruszają do dżungli. Chcą znaleźć coś przydatnego do pokrycia dachu. Dziewczyny znowu rozmawiają o Magdzie. Nazywają ją małym szczekającym pieskiem. Agnieszka i Lidka znajdują duże liście, ale obłażą je mrówki. W tym czasie Wincenty uczy Magdę nurkować. Później Janosik wraz z Agnieszką buduje małą chatkę, a właściwie konstrukcję z daszkiem. Wszyscy podziwiają jego robotę. W porównaniu z ich domem, to jest majstersztyk. Żółci mają podejrzenia, że Wincenty wciąż czuje się członkiem drużyny północnej. Marcin obawia się, że wyjdzie to na jaw, gdy nastąpi połączenie grup. Mówi, że chociaż będą w jednej drużynie, to Zieloni będą mieli przewagę, bo będzie z nimi Wincenty.

Rada Wyspy: drużyna żółtych

Żółci udają się na Radę Wyspy. Hubert pyta, czy uczestnicy są zadowoleni z zamiany zawodników. Tylko Kuba stwierdza, że brak mu Igora. Agnieszka i Lidka są zadowolone. Wszyscy krytykują konkurencję z jedzeniem larw. Jednogłośnie żałują, że Igora z nimi nie było, ponieważ on zjadłby robaka. Kuba uważa, że Igor lubi mieć wpływ na to, co się dzieje, a zamiana odbyła się bez jego wiedzy i zjedzenie larw było pewnym rodzajem buntu. Hubert ucina dyskusję. Czas na głosowanie. Agnieszka oddaje głos na Magdę. Mówi: „Magda odegrałaś świetną sztukę, a ja nie lubię teatru”. Magda głosuje na Agnieszkę, bo się nie lubią. Wincenty wpisuje na kartkę imię Kuby, gdyż nie potrafią się dogadać. Lidka i Kuba eliminują Magdę. Kuba stwierdza, że „Maga zbyt pragnie luksusu”. Marcin też wrzuca do skrzynki kartkę z imieniem Magdy. Decyzja zapadła. Magda odpada z programu ilością głosów 4:2. Na pożegnanie życzy Wincentemu wygrania programu. Podobnie jak Gosia, nie ma nic do powiedzenia swojej drużynie.

Siódma wyeliminowana: Magdalena Żak
Lat: 23
Waga: 50 kg
Schudła: 3 kg
Informacje: Pochodzi z Warszawy, obecnie studiuje w Wyższej Szkole Zarządzania, jest na drugim roku politologii. Magda lubi podróżować, jej największym marzeniem jest wyprawa do Azji. Fascynują ją odmienne kultury. Lubi muzykę klubową, hip hop i soul. Uważa się za osobę rozrywkową, która na wyspie mogłaby poprawić humor wszystkim smutasom. Najważniejszą rzeczą, którą zabrałaby na wyprawę, jest zdjęcie jej chłopaka, ale także chętnie spakowałaby „odstraszacz na robaki”. Systematycznie uczęszcza na basen i jeździ na rowerze. Nie lubi przegrywać. Jest wytrwała, potrafi odnaleźć się w wielu sytuacjach. Tylko spotkanie oko w oko z szerszeniami może być dla Magdy ciężką próbą. Tym, czego najbardziej nienawidzi, są męskie kłamstwa. Podczas pobytu na wyspie, najtrudniej będzie jej poradzić sobie z tęsknotą za najbliższymi.
Odpadła z gry: dwudziestego pierwszego dnia
Powód: podczas piątej Rady Wyspy została wyeliminowana przez pozostałych zawodników z drużyny południowej ilością głosów 4:2
Po powrocie do Polski powiedziała: „Jak było? Boże, super. Jak byłam tam na miejscu, to chciałam już wracać do domu. Mówiłam: „Chcę do domu, mam dosyć!”. A teraz w samolocie to: „Boże! Nie chcę wracać z powrotem!”. Teraz jestem nastawiona tak pozytywnie, że mi się wszystko podobało, nawet te paskudne kłótnie i różne inne rzeczy. Wszystko było fajne. Odpadłam w drodze eliminacji (śmiech). Było fajnie, kurcze… Wszystko było niesamowite. Teraz żałuję, że mnie nie ma, ale chciałam już zobaczyć rodziców, brata, mojego faceta… Narzekałam tak strasznie, że cywilizacji nie ma, matko! Zębów to nie myłam tak długo, że aż nie chcę mówić. Niczego się już nie boję. Szerszeni się nie boję. Jestem tak uodporniona, taka twarda, że nikt mi nie podskoczy (śmiech). Jestem pięć razy silniejsza niż przed wyjazdem”.

Poprzedni artykułNastępny artykuł